W końcu nastolatka postanowiła, że mimo wszystko znajdzie Melanie. Po tych latach rozłąki, poczuła, że nie może spędzić bez ,,babci" ani chwili dłużej. Mike jednak podchodził sceptycznie do tej sprawy:
- Cli, przecież to się nie uda!- mówił.
-Ale dlaczego tak uważasz? Dlaczego jesteś takim pesymistą?- zawsze odpowiadała tak samo.
Postanowiła poszukać zrozumienia w przyjaciółce. Udało się. Kate była zachwycona i zainteresowana jednocześnie. Carla nigdy nie wyjawiała przyjaciółce sekretu z dzieciństwa. Dziewczyny umówiły się na piżama- party, a sama Cli zaczęła się zastanawiać, czy opowiadając tę historię będzie w stanie powstrzymać łzy. Oto ktoś miał jej wysłuchać, tak szczerze, bez obowiązku. Czuła się z tym dość ciężko, ale nie było już odwrotu. Skoro powiedziała A, trzeba powiedzieć też B.
Nadszedł długo wyczekiwany dzień. Piątek. Dzisiaj Carla miała właśnie po raz pierwszy opowiedzieć swoje dzieciństwo przyjaciółce. Była zdenerwowana. Odliczała minuty do przyjścia Kate. Gdy usłyszała dzwonek do drzwi, przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz. Bała się, ale wiedziała również, że jest to jedyna metoda, aby odnaleźć Melanie. Kiedy tylko opowie swoją historię od razu czepią się planu działań. Wtedy wszystko nabierze jakiegokolwiek sensu.
Poszło jej dość łatwo. Rozluźniła się i wyrzuciła wszystko z siebie jednym tchem. Kate zaczęła płakać.
-Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tyle przeszłaś, Cli- rzekła pieszczotliwie, a potem ponownie zalała się łzami.
Tego wieczoru wymyśliły plan, dzięki któremu Carla mogłaby w krótkim czasie odnaleźć Melanie. Kate wpadła na pomysł przeszukania niektórych dokumentów rodziców, Carla pomyślała też, aby w swoje działania wkręcić Gee, która pamiętała Melanie jeszcze nawet z czasów ich młodości.
-Jest tu niezbędna do rozwiązania zagadki - rzekła Cli.
Kate twierdziła tak samo. Pozostało tylko przekonać Mike'go.
-Proszę, Mike, pomóż mi. Błagam.- przekonywała go każdego dnia.
Wkrótce uzyskała efekt:
-Dobrze, Cli. Robię to tylko dla ciebie. Ale jeśli to nie wypali, masz dać sobie spokój z tymi durnymi poszukiwaniami, okej?
Zgodziła się. W sumie nie miała innego wyboru. Tkwiła w przekonaniu, że uda jej się znaleźć Melanie.
Zaczęły się wielkie poszukiwania.
Odtąd codziennie po szkole, Carla biegała do sklepiku Gee. Starsza kobieta zgodziła się wziąć udział w akcji. Opowiedziała najdokładniej jak mogła historię Melanie. Starała się opisać jej charakter, uosobienie i temperament. Mówiła o zainteresowaniach, pracy oraz związkach i jej własnych dzieciach. Wydawało się, że zna Melanie doskonale. Carla robiła notatki, rysowała plany, opowiadała wszystko Kate, która robiła wielką mapę wędrówek Melanie.
Mike okazał się być dużą pomocą przy przewożeniu ,,dowodów" z mojego domu do Kate. Pomógł też ogarnąć wszystkie dokumenty rodziców Cli. Parę dni pracy nie przyniosło żadnych owoców. Ślad Melanie urwał się w Polsce, gdzie miała córkę.
Niestety urlop Carli w Duchesne był już wykorzystany , a czekanie do wakacji to było dla niej stanowczo za dużo, postanowili, że teraz wakacje zrobi sobie Kate i Olivier, który nie był ,,wtajemniczony".
W kilka dni zebrali wszystkie najpotrzebniejsze dokumenty i we środę wieczorem wsiedli na pokład feralnego lotu do Polski.
Carla miała straszne bóle głowy w ten dzień. Łykała tabletkę za tabletką, ale nic nie było w stanie przemóc tego strasznego bólu. Nic jednak nie wskazywało, że może zdarzyć się coś, czego by nie przewidzieli. Kate i Olivier byli spakowani i nastawieni na ,,super wakacje". Carla i Mike mieli tylko zawieźć ich na lotnisko i pożegnać na odprawie. Tak też się stało. Dziewczyny o mało nie popłakały się przy pożegnaniu. Czas jednak był nieubłagany, a samolot wiecznie nie będzie czekał, więc musiały się rozstać. Mike zaprowadził Carlę do punktu obserwacyjnego i widzieli jak samolot startuje i szybko wznosi się w powietrze. Pojechali do domu. Dziś Mike miał zostać na noc w domu Carli. Jak zwykle poszedł do gabinetu pana Luverste, ojca Carli, aby porozmawiać o takich najzwyklejszych sprawach. Mike bardzo lubił tatę swojej wybranki, z mamą Cli było jednak inaczej. Zawsze uważał ją za ,,wypucowaną lalunię, którą interesują tylko pokazy i sławni projektanci". Dziwne było to, że w ogóle zgodziła się na dziecko, urodziła Carlę. Jednak długo się nad tym nie zastanawiał.
Carla miała chwilę dla siebie. "Ah, jak dobrze, że Mike poszedł do taty, mam trochę czasu na relaks" -pomyślała. Zapowiadał się interesujący wieczór. Poszła, więc wziąć kąpiel, umyć włosy i pomalować paznokcie. Gdy tylko wyszła z łazienki w pokoju znalazła zdenerwowanego Mike'go.
-Co się stało skarbie? Czemu jesteś taki zdenerwowany? Rozluźnij się..
-Cli ja nie wiem jak mam ci to powiedzieć.. Włącz tv.-
Myślała, że to jakiś żart, ale postanowiła jednak sprawdzić o co chodzi. Gdy zobaczyła komunikat w telewizji o mało nie zemdlała. Samolot Kate i Oliviera zaginął. Nie wiadomo, co się z nim dzieje, co dzieje się z jego pasażerami i załogą. Ubrała się do wyjścia i popędziła do gabinetu ojca. Powiedziała, co się dzieje i kto jest na pokładzie tego samolotu. We 3 wyruszyli do wieży centralnej w Dublinie.
Ojciec jako wpływowy człowiek miasta miał możliwość usłyszenia informacji wewnętrznych, czyli takich, które nie podaje się mediom, aby nie wywoływać niepotrzebnej paniki.Na lotnisku zaczęły się zbierać rodziny zaginionych, w których byli również rodzice i rodzeństwo Kate. Carla wzięła na ręce 4-letnią Ver, która bardzo płakała. Jeszcze nie zdawała sobie sprawy, co się stało, ale wiedziała, że dzieje się coś niedobrego. Mike zaopiekował się 8-letnim Ian'em. Młody dużo płakał i nie chciał nic zjeść. W końcu Mike'mu udało się go zmusić do zjedzenia jogurtu. W całym zamieszaniu młoda para starała się pomagać komukolwiek. Rodziny zaginionych były w fatalnym stanie. Było dużo osób, które płakały. Nastolatkowie zwołali kilka zaprzyjaźnionychprawdopodobnie stało się coś, co odłączyło samolot z wieżą centralną. Trzeba tylko pomyśleć, co mogło się stać. Carla była na tyle zapracowana i zdeterminowana, iż zapomniała całkowicie o strachu. W bardzo szybkim tempie upłynęła cała noc. Lot, który miał trwać góra 3 godziny, zamienił się w zagadkę, która nie wiadomo ile miała potrwać.
Rankiem, gdy wszyscy byli wyczerpani po nieprzespanej nocy, Carla miała moment wolnego. Udała się do wieży, tak jak robiła co jakiś czas. Tam czekało ją wielkie zaskoczenie. Ktoś z systemu samolotu, który zaginął nadał polecenie ,,POMOCY". Na tej podstawie można było ustalić miejsce pobytu samolotu w momencie nadania komunikatu, a była to wiadomość doskonała!
Po 3 godzinach sprawnej pracy wiadomo było gdzie znajdował się samolot. Wyglądało to na porwanie, które było przypuszczeniem parę godzin wcześniej. Zaczęto szybkie organizowanie potrzebnych ludzi i sprzętów do odbicia samolotu. Carla weszła na wielki podest, który był przekazany dla Prezydenta, który miał niedługo przybyć. Pozbyła się swojej nieśmiałości i wygłosiła przemowę dla rodzin ofiar porwania. Dodała otuchy.
Mike, korzystając z wolnej chwili próbował dodzwonić się do Oliviera. Oczywiście nadaremnie. Spróbował więc do rodziców Oliviera, bo jako jedynych nie było na lotnisku. Również nie odbierali. Postanowił, że pojedzie do ich domu. Gdy stanął przy furtce nagle ogarnął go strach. Co im powie? A co jeśli oni jeszcze o niczym nie wiedzieli? Po chwili opanował emocje i zapukał do drzwi. Otworzyła mu Dorie, starsza siostra Oliviera, trzymająca na rękach malutkiego chłopca.
-Nie słyszeliście o niczym?! - wrzasnął Mike od progu. Mały chłopiec zaczął płakać. Prawdopodobnie się przestraszył.
- Uspokój się Mike. O czym mieliśmy słyszeć?
- No samolot, Olivier, Kate..
- Przepraszam cię, Mike. - przerwała Dorie.- Muszę ululać małego. Jest marudny, bo chce mu się spać. Wejdź, za chwilkę pogadamy.
- Ale Dorie! Czy wy naprawdę nic nie wiecie?! Samolot, którym leci Olivier jest porwany. Tylko Was brakuje na lotnisku. Właśnie po Was przyjechałem. Nie odbieracie telefonów. Co się dzieje do cholery?
- Jak to? My nic nie wiemy.. Ojejku.. Tato!- krzyknęła kobieta.- No chodź tu. Szybko. Dzwonie po panią Clarks, niech zostanie z małym. Jedziemy na lotnisko!
Na lotnisku zaczął się robić coraz większy tłok. Zaczęto pracować nad piecem, aby zmarznięci ludzie zaznać trochę ciepła. Nikt już nie panował nad zamieszaniem. Emocje wzięły górę. Ludzie zaczęli się kłócić nawet o własną przestrzeń.
Kate w końcu otrzymała pozytywne wiadomości. Na pokładzie nie ma żadnej ofiary śmiertelnej. Samolot został porwany i zmierza ku Chinom. Pracownicy lotniska mieli już określony plan działania. Kate wreszcie odetchnęła z ulgą. Nagle zobaczyła Mike'go prowadzącego kilku nieznanych jej osób. Byli bardzo zdenerwowani. Okazało się, że jest to rodzina Oliviera.
****
Witajcie Harbingersi.
Po dłuższym czasie dodaję wielki wpis. Pisząc go robiłam nieraz dłuższe, nieraz krótsze przerwy. Cóż, bywa. Mam nadzieję, że spełniłam choć trochę Wasze oczekiwania. No i nie zapomnijcie napisać mi w komentarzu, jak Wam się podoba nowa forma.
Całuję
Noelle
Ps. Zapraszam Was na mojego drugiego bloga, tym razem bardziej osobistego. Link tutaj--> Świat Noelle
Carla miała chwilę dla siebie. "Ah, jak dobrze, że Mike poszedł do taty, mam trochę czasu na relaks" -pomyślała. Zapowiadał się interesujący wieczór. Poszła, więc wziąć kąpiel, umyć włosy i pomalować paznokcie. Gdy tylko wyszła z łazienki w pokoju znalazła zdenerwowanego Mike'go.
-Co się stało skarbie? Czemu jesteś taki zdenerwowany? Rozluźnij się..
-Cli ja nie wiem jak mam ci to powiedzieć.. Włącz tv.-
Myślała, że to jakiś żart, ale postanowiła jednak sprawdzić o co chodzi. Gdy zobaczyła komunikat w telewizji o mało nie zemdlała. Samolot Kate i Oliviera zaginął. Nie wiadomo, co się z nim dzieje, co dzieje się z jego pasażerami i załogą. Ubrała się do wyjścia i popędziła do gabinetu ojca. Powiedziała, co się dzieje i kto jest na pokładzie tego samolotu. We 3 wyruszyli do wieży centralnej w Dublinie.
Ojciec jako wpływowy człowiek miasta miał możliwość usłyszenia informacji wewnętrznych, czyli takich, które nie podaje się mediom, aby nie wywoływać niepotrzebnej paniki.Na lotnisku zaczęły się zbierać rodziny zaginionych, w których byli również rodzice i rodzeństwo Kate. Carla wzięła na ręce 4-letnią Ver, która bardzo płakała. Jeszcze nie zdawała sobie sprawy, co się stało, ale wiedziała, że dzieje się coś niedobrego. Mike zaopiekował się 8-letnim Ian'em. Młody dużo płakał i nie chciał nic zjeść. W końcu Mike'mu udało się go zmusić do zjedzenia jogurtu. W całym zamieszaniu młoda para starała się pomagać komukolwiek. Rodziny zaginionych były w fatalnym stanie. Było dużo osób, które płakały. Nastolatkowie zwołali kilka zaprzyjaźnionychprawdopodobnie stało się coś, co odłączyło samolot z wieżą centralną. Trzeba tylko pomyśleć, co mogło się stać. Carla była na tyle zapracowana i zdeterminowana, iż zapomniała całkowicie o strachu. W bardzo szybkim tempie upłynęła cała noc. Lot, który miał trwać góra 3 godziny, zamienił się w zagadkę, która nie wiadomo ile miała potrwać.
Rankiem, gdy wszyscy byli wyczerpani po nieprzespanej nocy, Carla miała moment wolnego. Udała się do wieży, tak jak robiła co jakiś czas. Tam czekało ją wielkie zaskoczenie. Ktoś z systemu samolotu, który zaginął nadał polecenie ,,POMOCY". Na tej podstawie można było ustalić miejsce pobytu samolotu w momencie nadania komunikatu, a była to wiadomość doskonała!
Po 3 godzinach sprawnej pracy wiadomo było gdzie znajdował się samolot. Wyglądało to na porwanie, które było przypuszczeniem parę godzin wcześniej. Zaczęto szybkie organizowanie potrzebnych ludzi i sprzętów do odbicia samolotu. Carla weszła na wielki podest, który był przekazany dla Prezydenta, który miał niedługo przybyć. Pozbyła się swojej nieśmiałości i wygłosiła przemowę dla rodzin ofiar porwania. Dodała otuchy.
Mike, korzystając z wolnej chwili próbował dodzwonić się do Oliviera. Oczywiście nadaremnie. Spróbował więc do rodziców Oliviera, bo jako jedynych nie było na lotnisku. Również nie odbierali. Postanowił, że pojedzie do ich domu. Gdy stanął przy furtce nagle ogarnął go strach. Co im powie? A co jeśli oni jeszcze o niczym nie wiedzieli? Po chwili opanował emocje i zapukał do drzwi. Otworzyła mu Dorie, starsza siostra Oliviera, trzymająca na rękach malutkiego chłopca.
-Nie słyszeliście o niczym?! - wrzasnął Mike od progu. Mały chłopiec zaczął płakać. Prawdopodobnie się przestraszył.
- Uspokój się Mike. O czym mieliśmy słyszeć?
- No samolot, Olivier, Kate..
- Przepraszam cię, Mike. - przerwała Dorie.- Muszę ululać małego. Jest marudny, bo chce mu się spać. Wejdź, za chwilkę pogadamy.
- Ale Dorie! Czy wy naprawdę nic nie wiecie?! Samolot, którym leci Olivier jest porwany. Tylko Was brakuje na lotnisku. Właśnie po Was przyjechałem. Nie odbieracie telefonów. Co się dzieje do cholery?
- Jak to? My nic nie wiemy.. Ojejku.. Tato!- krzyknęła kobieta.- No chodź tu. Szybko. Dzwonie po panią Clarks, niech zostanie z małym. Jedziemy na lotnisko!
Na lotnisku zaczął się robić coraz większy tłok. Zaczęto pracować nad piecem, aby zmarznięci ludzie zaznać trochę ciepła. Nikt już nie panował nad zamieszaniem. Emocje wzięły górę. Ludzie zaczęli się kłócić nawet o własną przestrzeń.
Kate w końcu otrzymała pozytywne wiadomości. Na pokładzie nie ma żadnej ofiary śmiertelnej. Samolot został porwany i zmierza ku Chinom. Pracownicy lotniska mieli już określony plan działania. Kate wreszcie odetchnęła z ulgą. Nagle zobaczyła Mike'go prowadzącego kilku nieznanych jej osób. Byli bardzo zdenerwowani. Okazało się, że jest to rodzina Oliviera.
****
Witajcie Harbingersi.
Po dłuższym czasie dodaję wielki wpis. Pisząc go robiłam nieraz dłuższe, nieraz krótsze przerwy. Cóż, bywa. Mam nadzieję, że spełniłam choć trochę Wasze oczekiwania. No i nie zapomnijcie napisać mi w komentarzu, jak Wam się podoba nowa forma.
Całuję
Noelle
Ps. Zapraszam Was na mojego drugiego bloga, tym razem bardziej osobistego. Link tutaj--> Świat Noelle